Ogródki działkowe przy Jeziorku Czerniakowskim są dla obecnych mieszkańców starej Sadyby równie stare jak większość okolicznych domów. Spytani o rok ich powstania, Sadybianie wskazują na lata 50., czasem 60. Tymczasem jak wynika ze wspomnień Kazimierza Wijaty, spisanych przez prezesa klubu Delta Warszawa, Andrzeja Trzeciakowskiego, ogródki powstały stosunkowo niedawno. I to w tajemniczych okolicznościach.
Dziś jeśli przejdziemy się po obiekcie Delty przy Jeziorku Czerniakowskim, to ujrzymy dwa boiska do piłki nożnej. Niewiele osób wie, że na przełomie lat 70. i 80., klub dysponował też trzecim boiskiem, którego losy w drastyczny sposób zakończył stan wojenny. W końcu lat 70. zarząd klubu zagospodarował teren zielony znajdujący się naprzeciw bocznego boiska, po południowej stronie ulicy Goczałkowickiej. Wyznaczony został plac gry, wyrysowane linie i postawione bramki. Boisko to służyło głównie do treningów oraz gier kontrolnych. Niestety, piłkarze z Sadyby nie mogli się nim długo cieszyć.
Nadeszła jesień 1981 roku. Sezon występów na boiskach zewnętrznych został przerwany srogimi mrozami i opadami śniegu, a w kraju nastał dramatyczny okres stanu wojennego. Mimo że na obiekcie nic się nie działo, gdyż zawodnicy trenowali w wynajętych halach, działacze Delty systematycznie odwiedzali bazę klubu i kontrolowali jej stan. Pewnego dnia, a było to kilkanaście dni po 13 grudnia panowie Kazimierz Wijata i Tadeusz Wendlak podczas spaceru doznali szoku. W miejscu trzeciego boiska ich oczom ukazał się wysoki płot. Nie było jakiegokolwiek śladu po bramkach czy boisku, a prace nad ogrodzeniem kończyli żołnierze jednostek należących do MSW (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych), zwanych Korpusem Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). Na pytanie pana Kazimierza co się dzieje, żołnierze odpowiedzieli, że dostali rozkaz i nie wiedzą, co tu ma być. Tak to w ciągu jednego dnia przestało istnieć trzecie boisko Delty.
Władze klubu starały się interweniować, napisały setki listów, w Trybunie Mazowieckiej ukazał się duży artykuł na temat zawłaszczenia terenu. Niestety, nic nie dało się zrobić, nikt nie chciał z klubem rozmawiać. Dlaczego do tego doszło, zobaczyli wszyscy na wiosnę 1982 roku. Okazało się, że na terenie trzeciego boiska powstały ogródki działkowe. Ogródki te za zasługi otrzymali pracownicy resortów bezpieczeństwa i obronności. Obecnie idąc Goczałkowicką od placu Rembowskiego mijamy je po prawej stronie, jak widać są cały czas gospodarowane. Piłkarze zaś z Sadyby mogą z żalem patrzeć i wspominać, nie przybędzie im jednak dzięki temu kolejnego boiska, które zostało stracone bezpowrotnie.