Kolejny odcinek opowieści 11-letniego Maćka Piekarskiego o powstańczej Sadybie sprzed 70 lat. 20 sierpnia 1944 przynosi powiew wolności.
Miasta-ogrody to nie tylko pomysł z lat dwudziestych. Mrozy pod Warszawą uczyniły z tej koncepcji koło zamachowe swojego obecnego rozwoju. W jego ramach m.in. odtworzyły tramwaj konny przez puszczę. Jedyny taki w Europie.
Pod hasłem odtworzenia miasta-ogrodu z lat 30., miejscowość Mrozy leżąca 60 kilometrów od Warszawą (koło Mińska Mazowieckiego) zdobyła ostatnio znaczne środki unijne na rewitalizację przestrzeni publicznej. W efekcie wybudowała przyciągający młode rodziny system żłobków i przedszkoli (do których chodzi 89 procent dzieci, co – jak chwali się burmistrz – oznacza poziom europejski), całodzienną świetlicę, halę sportową, cztery place zabaw i dom kultury z kinem.
Wśród nowych inwestycji, znalazły się też takie, które odtwarzają tradycje z lat przedwojennej świetności tego miejsca. Jedną z nowych-starych atrakcji jest tramwaj konny, który w latach 1902-1967 przewoził kuracjuszy z dworca kolejowego w Mrozach do sanatorium w pobliskiej Rudce.
Dwukilometrowa trasa tramwaju wiedzie przez istniejący od 1964 roku rezerwat przyrody Rudka Sanatoryjna. Wzdłuż trasy wyznaczona została ścieżka ekologiczna, przy której umieszczono tablice informacyjne o występujących na tym terenie gatunkach roślin i zwierząt. Jak czytamy w broszurze informacyjnej dla turystów: - Niebawem, na sąsiadującej z rezerwatem łące powstanie zagroda mazowiecka.-
Tramwaj konny uruchomiono ponownie po 40-letniej przerwie w sierpniu 2012 roku. Rok później, w czerwcu 2013, przejechała się nim para prezydencka Anna i Bronisław Komorowscy przy okazji oficjalnej wizyty w gminie Mrozy. „Goście nie kryli zachwytu” – donosiła Gazeta Wyborcza.
Regularne kursy odbywają się co godzinę, w soboty między godz. 15 a 20, a w niedziele od godz. 12 do 20 (ostatni kurs o 19). Bilet w jedną stronę kosztuje 5 zł, a w obie strony 10 zł.
Właścicielem wagonu i torowiska jest gmina Mrozy, natomiast operatorem pan Mariusz Szęszoł – właściciel pracowitego konia. To jedyny tego typu regularnie działający środek transportu w Europie. Początek trasy znajduje się naprzeciwko gminnego stadionu, w pobliżu stacji kolejowej.
Nowe miasto na Mazowszu nie kryje swoich związków z przedwojennym miastem-ogrodem. W broszurze dla turystów czytamy: - W okresie międzywojennym, doceniając walory klimatyczno – przyrodnicze oraz dogodne położenie w stosunku do dużych ośrodków miejskich, powstała w Mrozach idea urbanistyczna „Miasta Ogrodu”, od kilkunastu lat sukcesywnie przywracana.
W latach trzydziestych XX wieku po raz pierwszy pojawia się nazwa osiedla Mrozy Południowe, w innym miejscu jest to nawet dokładniej określone jako Mrozy Południowe – Parcele. W tym okresie musiała prawdopodobnie nastąpić parcelacja zadłużonego majątku Bronisława Szweycera i powstanie zarysów osiedla według popularnej wówczas koncepcji urbanistycznej Miast– Ogrodów.
Głównym założeniem tej idei było łączenie walorów miasta, to jest dogodnego dostępu do pracy, usług, kultury z walorami wsi, to jest przede wszystkim z bliskością wszechobecnej przyrody. Widać tu silne wpływy Towarzystwa Higienicznego, propagującego tę ideę a zaprzyjaźnionego z Mrozami za sprawą swojego dzieła - Sanatorium w Rudce. Przed wojną nie nastąpił jednak znaczący rozwój tego osiedla. W 1936 r. w Mrozach Południowych było zaledwie 14 numerów porządkowych nieruchomości. Jego dynamiczny rozwój to przede wszystkim czasy po wojnie, lata 70-te, 80-te. – Tyle drukowany przewodnik.
Mrozy mają już obecnie niemal wszystkie cechy charakterystyczne dla miast ogrodów. Przede wszystkim domy z ogrodami i ogromny pas zieleni wokół nich. Większa część powierzchni gminy należy do sieci obszarów chronionych Natura 2000. Jak zauważył jeden z lokalnych oficjeli - Samorządy niekoniecznie z radością przyjmują fakt, że Natura 2000 wchodzi na ich teren. Natomiast w Mrozach widać, że przekuwa się to w atut. – Poza rezerwatem przyrody atutem Mrozów jest bliskość dużego miasta (60 kilometrów od Warszawy) z atrakcyjną ofertą pracy i rozrywki. Dogodne połączenie dla mieszkańców chcących korzystać z tej oferty zapewnia kolej. O dobrej infrastrukturze lokalnej (edukacyjnej, kulturalnej, sportowej) już wspominaliśmy.
Ostatnim elementem wyróżniającym Mrozy wśród podwarszawskich miejscowości i powodującym, że miasto to w pełni zasługuje na miano miasta-ogrodu, jest społeczność i wzorcowe współdziałanie lokalnych instytucji z mieszkańcami. Przykładem jest tramwaj konny. Pomysł na jego przywrócenie i całościową rewitalizację Mrozów według zasad miasta ogrodu wyszedł od lokalnego Stowarzyszenia Przyjaciół Mrozów. Opracowanie programu rewitalizacji, jego promocja, pozyskanie środków i nadzór nad wykonaniem inwestycji (w tym tramwaju) wziął na siebie urząd gminy. Teren pod linię tramwaju oddało za darmo lokalne nadleśnictwo, a sam tramwaj obsługuje jeden z mieszkańców.
Zmarła Irena Ludwika Horoszkiewicz, jedna z pierwszych mieszkanek Miasta Ogrodu Sadyba. Przytaczamy fragmenty jej wspomnień.
Burmistrz Mokotowa chce ograniczyć alkohol na plaży przez nakładanie mandatów. Przez pierwszy miesiąc działania kąpieliska miejscy strażnicy i policja wystawili jednak tylko 6 bilecików z grzywną, a sytuacja wcale nie uległa poprawie. A co Wy proponujecie? Oto sonda.
Alkohol wciąż rządzi nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Pijackie burdy, przekleństwa, publiczne załatwianie swoich potrzeb fizjologicznych stały się prawdziwą plagą tamtejszej plaży. Proszony o interwencję, burmistrz Mokotowa twierdzi, że nie ma jak pomóc.
Wówczas 11-letni Maciek opowiada o tym, co widział i co przeżywał podczas kolejnego dnia Powstania na Sadybie w 1944. Kilka dramatycznych historii, przemieszanych z zazdrością i śmiechem.
1 sierpnia 1944. Pierwszy dzień Powstania na Sadybie, widziany oczami 11-letniego Maćka Piekarskiego. I już na początku cichy dramat o pożegnaniu: „Matka zamknęła drzwi, odwróciła się do mnie i powiedziała szeptem przez łzy: „On nie wróci…”
Powstanie Warszawskie to dziś wielki zryw narodowy, o którym czyta się w książkach i debatuje w telewizji. Dla 11-letniego Maćka z Sadyby, to była rzeczywistości w mikroskali. Tylko 2-3 dni gorących walk przed ogłoszeniem ostatecznej klęski Niemców.
Tylko w ostatnich trzech miesiącach Straż Miejska dostała cztery skargi na niebezpieczne psy wałęsające się wokół Jeziorka Czerniakowskiego. Najbardziej niebezpiecznym miejscem są okolice przytuliska na opuszczonych działkach przy ul. Wolickiej.
Dzielnica Mokotów wystawiła właśnie po cichu na sprzedaż pierwszą z kilkunastu nieruchomości komunalnych na starej Sadybie – dużą zabudowaną działkę przy ul. Ojcowskiej 4. W kogo ręce trafi?