- Dochodzą do nas słuchy o możliwości rychłej (nawet w tym miesiącu) likwidacji tego punktu – pisze do nas zaniepokojona mieszkanka Sadyby o przychodni przy ul. Morszyńskiej 33 na Sadybie.
Podaje też dodatkowe informacje, które dotarły do sąsiadów. - Wieść sąsiedzka niesie, że wyceniono remont przychodni na olbrzymią sumę (8 mln zł), odchodzącą od realiów, a podobno można wyremontować piec bez potrzeby ingerencji w cały budynek - mówi mieszkanka Sadyby.
I dodaje: - Oczywiście miejsce to łakomy kąsek dla różnych interesów, dlatego wyobraźnia może podpowiadać wiele scenariuszy. W każdym razie ja i sąsiedzi jesteśmy zaniepokojeni możliwością zamknięcia tej przychodni.
Łakomy kąsek
Przychodnia przy Morszyńskiej 33 to faktycznie łakomy kąsek. Leży bowiem w jednej z najdroższych i najbardziej malowniczych enklaw starej Sadyby, tuż przy fosie i wzdłuż eleganckich przedwojennych willi. Za piętrowym budynkiem ze skośnym dachem znajduje się okazały ogród, zasłonięty z wszystkich stron wysokim płotem.
Ceny nieruchomości są w tej okolicy wysokie. Podobnej wielkości działka z domem przy Morszyńskiej 27 (dom po gen. Kasprzyckim) została sprzedana na miejskim przetargu za 2,875 tys. zł. To cena sprzed prawie trzech lat, a więc przed zwyżkami. Do tego dotyczy całkowicie zrujnowanej willi, która wymagała kapitalnego remontu. Niedaleko inna duża willa (tym razem w dobrym stanie) z dużym ogrodem wystawiana była na rynku za ponad 5 mln zł.
Wysokie ceny okolicznych nieruchomości powodują, że sąsiedzi co rusz wieszczą zamknięcie publicznej placówce. Za takim scenariuszem przemawia również niezbyt duży ruch w przychodni. W opiniach użytkowników, zamieszczonych na Google Maps, pan Aleksander zauważa: - Na placówkę jest dwóch lekarzy poz (starszych), którzy pracują 4-5h/dzień. Placówka czynna od 7.30, ale telefony odbiera dopiero od 8. Dlatego czasem trudno się umówić przez telefon, bo pierwszeństwo mają osoby spod drzwi. - Przychodnia fatalna, brak numerków, a są tylko dwa - wtóruje mu pan Piotr.
Placówka jest mała i kameralna (1800 pacjentów), ale wiele osób – zamiast narzekać na małą liczbę numerków i lekarzy - dostrzega w tym zaletę. Szczególnie jeśli chodzi o obsługę pacjenta. - Bardzo sympatyczna życzliwa przychodnia. Pani w recepcji wyjątkowo grzeczna i uprzejma. Czysto i kameralnie. Przeniosłam się z przychodni na ul. Soczi i nie żałuję. Pani doktor dokładna i dociekliwa – komentuje pani Małgorzata. Pan Tomasz dorzuca: - Obecnie nie mam żadnych zastrzeżeń, miła i uprzejma Pani na recepcji, ogarnięta lekarz prowadząca, bezproblemowy kontakt telefoniczny.
Przychodnia na Morszyńskiej do likwidacji?
Kilka argumentów faktycznie przemawia za zamknięciem placówki na Morszyńskiej. Ale czy to akurat ten moment? – Częściowo to prawda – zaskakuje nas dyrektorka Samodzielnego Zespołu Publicznych Zakładów Lecznictwa Otwartego Warszawa-Mokotów, Alicja Dąbrowska. To jej podlega przychodnia na Morszyńskiej.
- Planujemy przeprowadzić remont generalny, bo budynek zagraża bezpieczeństwu pracy – wyjaśnia dyrektor Dąbrowska. I dodaje: - To jest budynek stary, od dawna nierementowany. Do wymiany pójdzie m.in. instalacja elektryczna i hydrauliczna. Dodatkowo mamy obecnie awarię pieca centralnego – nie da się go wymienić na nowy. Jeśli spadną temperatury, to całą operację przeniesienia przychodni będziemy musieli przeprowadzić jeszcze w październiku.
Na czas remontu pacjenci i lekarze zostaną przeniesieni do najbliższej przychodni na Soczi na Stegnach (obiekt przy Morszyńskiej jest filią przychodni przy Soczi). - Pacjenci z Morszyńskiej będą tam mieli osobną część w rejestracji – będą mogli się tam zapisać do swoich lekarzy z Morszyńskiej – informuje przedstawicielka SZPZLO Warszawa-Mokotów.
Dyrektor Dąbrowska nie chce określić, ile potrwa remont. – To remont generalny, na pewno nie potrwa dwóch tygodni – tłumaczy. Zarzeka się jednak, że nie ma planów likwidacji placówki przy Morszyńskiej.