Kiedy się urodził pod koniec kwietnia (dokładnie 28-ego), entuzjaści sokołów ze stowarzyszenia Peregrinus okrzyknęli go „Cudem nad Wisłą”. Nic dziwnego – młody sokół z komina w Elektrociepłowni Siekierki był pierwszym pisklakiem, który przyszedł na świat w tym miejscu od kilku lat. Przez kilka poprzednich wiosen parze sokołów z Siekierek, Astrze i Skierkowi, co prawda udawało się znieść jaja, ale z powodu wyziębienia żadne z tych jaj nie przeobraziło się nigdy w małego drapieżnika.
Nowemu sokołowi z Siekierek od początku towarzyszą skrajne emocje. Internauci najpierw się nim zachwycali, by zaraz potem wyrażać obawy o to, czy utrzyma się przy życiu. Ojciec pisklaka nie pomagał bowiem matce w zdobywaniu pożywienia dla małego, zmuszając tym samym matkę do opuszczania gniazda w celu upolowania pożywienia. Przedłużająca się nieobecność matki w gnieździe rodziła z kolei ryzyko wychłodzenia młodego organizmu.
Dobre wiadomości
Ostatnie tygodnie przyniosły jednak kilka dobrych wiadomości. Pisklak rósł jak na drożdżach, zmieniając przy okazji upierzenie z jasnego puszku na długie, ciemne pióra. Ustalono, że jest samcem, został zaobrączkowany, a na jego korpusie założono tzw. plecaczek z nadajnikiem i baterią. Pracownicy ORLEN Termika poszli za głosem Internautów i nadali maluchowi oficjalne imię Cudny (zapewne od „Cudu nad Wisłą”).
Kiedy wszystko wskazywało, że maluch może już tylko rosnąć i przybierać na wadze, i wszystko zmierza w dobrym kierunku, nastąpił dramatyczny moment. Wczesnym rankiem, po godzinie 5.00 8 czerwca, Cudny zniknął. Wzbił się w powietrze i odleciał ze stalowej platformy, na której przez kilka poprzednich dni prostował skrzydła i po której dumnie kroczył oglądając okolicę wokół komina. Moment ten uchwyciła na nagraniu wideo z kamerki jedna z prowadzących grupę Falcofani na Facebooku, pani Dorota.
„Wysokości, szerokości, bezpiecznych lotów i lądowań” – pozytywnie skomentowała pierwszy samodzielny wylot małego sokoła pani Joanna. „Wysokości siekierkowski cudzie” - życzyła pani Paulina.
Rosną obawy
W miarę jak upływały godziny od wylotu, a młody 6-tygodniowy sokół nie wracał do gniazda, ton komentarzy zmienił się jednak z motywującego w zatrwożony. Internauci zauważyli, że matka Cudnego kilkukrotnie przynosiła mu jedzenie i długo na niego czekała przy gnieździe, sprawiając wrażenie, jakby nie wiedziała, gdzie on jest. _”Mam wrażenie, że Astra nie odnotowała odlotu młodego i nie wie gdzie on teraz jest. A przynosi jedzenie do budki. Tak jak teraz. 16:03 była z łupem, Siekierek w budce to odleciała na lampę" – pisał dzień po odlocie Cudnego Internauta o nicku Dan21.
Inni Internauci pocieszali, że młody wróci, gdy zgłodnieje, a o swoim głodzie przypomni głośnym krzykiem. Nic takiego jednak nie nastąpiło. „Cudny nie wrócił na noc, budka taka pusta” – napisał komentator o nicku Rosarium000.
Od opuszczenia przez młodego sokoła gniazda i platformy na kominie elektrociepłowni Siekierki minęły już 3 dni. Nadal nie wiadomo, co dzieje się z Cudnym. Czy to już czas, by sprawdzić odczyty nadajnika z jego „plecaczka”? Do sprawy wrócimy.
Na zdjęciu moment pierwszego samodzielnego wylotu młodego sokoła z Siekierek