Czwartek, 2 Październik 2025

Ośrodek pomocy i rozwoju dla uchodźców na Sadybie przygotowuje się do nowego roku szkolnego. Każdy może dołożyć swoją cegiełkę, by pomóc.

To drugie zamknięcie akwenu w tym sezonie kąpielowym.

Kilka dni temu stołeczny ratusz opublikował wyniki konsultacji społecznych dotyczących planu miejscowego dla Czerniakowa Południowego. Żadne argumenty nie przekonały urzędników do tego, by znacząco zmodyfikować dokument.

Nie mieli komórek ani Internetu. W co się więc bawili młodzi Sadybianie w latach 50.? Opowiada dawny mieszkaniec osiedla, nieżyjący już Kazimierz Wijata.

Jest początek  lat 50. ubiegłego wieku. Życie osiedla skupia się wokół Jeziorka Czerniakowskiego. Tu przy Jeziornej powstaje  Dom Kultury (obecnie znany jako WOPR-ówka). Obok funkcjonuje opisywana wcześniej scena zwana „Deski”.

Wypożyczalnia

W budynku Domu Kultury rozpoczyna działalność bezpłatna wypożyczalnia sprzętu sportowego, gdzie pod zastaw legitymacji szkolnej można wypożyczyć piłki, kule, dyski, oszczepy oraz wiele innych akcesoriów sportowych.

Wypożyczalnia przyciąga sadybiańską młodzież jak magnes. Ale równie mocno przyciągają młodych zatrudnieni w niej ludze z pasją - Pan Błażewicz, główny animator i  Pan Kryski, który sprawuje pieczę nad wypożyczalnią. To właśnie dzięki nim każdemu chce się tu przyjść. Cała dziatwa szczególnie lubi i szanuje Pana Kryskiego. Gdy dzieciaki zbierają się pod Domem Kultury, jeden z najstarszych wtedy młodych ludzi, Zenon Ziontek, woła często na jego cześć: „Kule i dyski wydaje Pan Kryski!”. Potem przez wiele lat młodzież kontynuuje tę tradycję, za każdym razem występując w innym składzie osobowym.

Piłka nożna

Jeżeli już mówimy o sporcie, to nie możemy nie wspomnieć o piłce nożnej. Wtedy to właśnie powstaje na Sadybie klub sportowy Sadybianka. Rozgrywane są pierwsze lokalne mecze - między Sadybą i Siekierkami, czy między Sadybą i Wilanowem.  Rozgrywki animuje najpierw Zdzisław Szczepański, potem dołącza do niego Kazimierz Łapiński. Dobrym duchem młodych chłopców z Sadyby, dzięki któremu wielu z nich trenuje piłkę nożną i z czasem może grać w pierwszym zespole najważniejszego dla wszystkich klubu na dolnym Mokotowie, jest wspomniany wcześniej poeta-piłkarz Zenon Ziontek. To ważna postać Sadyby. W późniejszym okresie zostaje zawodnikiem piłki nożnej i gra na swoim ukochanym boisku przy ul. Jeziornej. Reprezentuje najpierw KS Sadybiankę, a - po pierwszej fuzji klubu z Sadyby - ZKS Elektryczność (po drugiej fuzji mamy do dzisiaj w tym samym miejscu Klub Sportowy Delta Warszawa). O piłce nożnej nad Jeziorkiem, która dla męskiej części młodzieży jest całym życiem i oczywiście również zabawą, opowiemy osobno. 

Drewniany basen

Wróćmy nad Jeziorko. W omawianych przez nas latach 50. jest tu jeszcze jedno miejsce, gdzie spędza się aktywnie wolny czas. W zatoce Jeziorka, która przylega do boisk piłkarskich Delty, tuż przy kanałku idącym do Wilanowa, jest wspaniały drewniany basen. Korzystają z niego wszyscy, choć oczywiście najmłodsi mieszkańcy Sadyby najczęściej. Opiekę ratowniczą na basenie sprawuje Pan Paprocki, kolejny na tym terenie działacz społeczny. Młodzież nie bawi się tu jednak długo - nie konserwowane elementy drewniane ulegają zniszczeniu i po kilkunastu latach zostają rozebrane. Według niektórych, elementy z rozbiórki basenu miały służyć do budowy pomostu po drugiej stronie Jeziorka Czerniakowskiego przed tzw. Domkiem Rybaków, który spłonie na początku XXI wieku.

Słów jeszcze kilka o kanałku. Dzisiaj mamy tylko jego pozostałości. Wtedy jeszcze pełno jest w nim wody, a jego szerokość  dochodzi do dwóch metrów. Dzięki temu kanałek jest miejscem, gdzie również miło spędza się czas.

Klipa, Jedenaście i Ścianka

Młodzież w latach 50. i 60. nie spędza całych dni wyłącznie na sportowych zmaganiach. Popularne są na Sadybie różne zabawy, zarówno te na bieżąco wymyślane przez okoliczne dzieci jak i te znane już z innych miejsc Warszawy.

Bardzo popularna jest „Klipa”. Gra polega na podbiciu z ziemi za pomocą jednego patyka, drugiego takiego samego patyka, a następnie na jak najmocniejszym uderzeniu w spadający patyk z powietrza. Wygrywa ten, którego patyk wyląduje najdalej od miejsca uderzania.

Wśród starszej młodzieży popularne są różne gry karciane z „Jedenaście” na czele. Bardzo często można też spotkać dzieci grające monetami pięciogroszowymi w „Ściankę”.  Zadaniem grającego jest uderzyć monetą o ścianę tak, by moneta odbiła się jak najdalej od ściany. Następnie przeciwnik musi w ten sam sposób umieścić swoją pięciogroszówkę jak najbliżej monety pierwszego gracza. Jeżeli druga moneta znajduje się na odległość mniejszą niż dwa palce, to taki gracz zabiera obie pięciogroszówki.

Z punktu widzenia dzisiejszej młodzieży wszystkie te zabawy wydawać się mogą nudne. Wtedy jednak, w ciężkich powojennych latach, Sadyba tętniła życiem i nikt nie miał czasu na nudę.

Ponieważ wiemy, że pamięć po latach lubi płatać figle, zachęcamy do kontaktu osoby, które mogą wnieść coś nowego do naszej historii. Czekamy na informacje pod adresem redakcja@sadyba24.pl.

***
Wspomnienia śp. Kazimierza Wijaty, mieszkańca starej Sadyby, spisał i opracował Andrzej Trzeciakowski, prezes sadybiańskiego klubu sportowego Delta Warszawa, entuzjasta starej Warszawy. Dziękujemy obu panom za opowiedzenie tej historii. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Cofamy się do czasów Cudu nad Wisłą, który stał się przyczynkiem do ustanowienia Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia. W tym samym roku co historyczna bitwa, 1920, w pobliżu Sadyby zaczęła się historia niezwykłego rodu z Ukrainy.

Niewielu wie, że z Sadyby wywodzą się autorzy najbardziej popularnych pieśni wojskowych z czasów walki o niepodległość Polski.

Czy uda się wyremontować willę z ewidencji zabytków nie niszcząc jej charakteru? Czy nowy budynek nawiąże do stylu już istniejącej willi? Mokotowscy urzędnicy właśnie decydują o losach zabytkowej wilii przy Zelwerowicza 15. 

Po urokliwych zakątkach starej Sadyby poprowadzi przewodnik, Łukasz Kulej.

Mieszkańcy Sadyby i Stegien odzyskają bezpośrednie połączenie między Dolinką Służewiecką i Powsińską.

Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc na starej Sadybie jest pomnik kolejki wąskotorowej wilanowskiej na rogu Okrężnej i Powsińskiej. Niewiele osób wie, że pomysł by stanął on na niby-przystanku Stacja Sadyba pojawił się stosunkowo niedawno, bo zaledwie 10 lat temu. W 2015 roku zwyciężył w głosowaniu mieszkańców Warszawy w budżecie obywatelskim. O tym co symbolizuje parowóz, o historii kolejki wilanowskiej, opowiada pomysłodawca sadybiańskiej atrakcji, Tomasz Trepka. 

Historia Kolejki Wilanowskiej zaczęła się w połowie 1890 roku. Doszło wtedy do spotkania trzech dżentelmenów: Wiktora Magnusa, właściciela Dolnego Mokotowa, Henryka Hussa, znakomitego inżyniera i Jana Kellera, ówczesnego dzierżawcy restauracji „Promenada”, oddalonej o około kilometra od rogatki belwederskiej. Ten ostatni właśnie wpadł na pomysł, by swoich gości dowozić  z miasta wąskotorowym tramwajem konnym. 

Droga Królewska, dzisiejsza Belwederska, prowadziła wśród niskiej, wiejskiej zabudowy Dolnego Mokotowa. Było to miejsce pełne ogródków restauracyjnych, teatrzyków i kręgów tanecznych, które słynęły w Warszawie ze znakomitej zabawy. Licznych gości dowoziły tam wyłącznie dorożki konne. Tak więc budowa wąskotorowej kolejki spacerowej była pomysłem nie tylko znakomitym, ale też bardzo przydatnym i opłacalnym.

Właściciel Dolnego Mokotowa, Wiktor Magnus, był synem znakomitego kompozytora i wydawcy, Karola Ludwika Magnusa. Był wielkim zwolennikiem wcielenia Mokotowa do Warszawy. Był człowiekiem wykształconym, a przy tym posiadał zdolności i zamiłowania muzyczne. Uczestniczył w pracach komitetu budowy Filharmonii w Warszawie oraz ufundował pomnik Fryderyka Chopina w Dusznikach. Gorąco poparł projekt budowy wycieczkowej kolejki wąskotorowej, przewożącej pasażerów od rogatki belwederskiej do Wilanowa. W projekcie tym zobaczył szansę rozwoju Mokotowa.

1891 - powstaje spółka

Wiosną 1891 roku Wiktor Magnus i Henryk Huss założyli spółkę i już w kwietniu, tego samego roku, rozpoczęły się prace ziemne wzdłuż Drogi Królewskiej. Roboty ziemne i torowe prowadzono z ogromnym rozmachem, równocześnie na całej trasie. Kurier Warszawski z dnia 5 maja 1891 roku tak opisywał to wydarzenie: „dwa dni kapitalnej pogody sprawiło znaczny postęp w prowadzonych robotach przy budowie kolejki podmiejskiej. Setki robotników pracują na całej linii, a inżynier Huss ciągle znajduje się na miejscu budowy”.

Torowisko kolejki ułożono wzdłuż Drogi Królewskiej do Marcelina.  A następnie, wzdłuż Drogi Książęcej (dzisiejszej Chełmskiej) przez Sielce, wzdłuż Traktu Czerniakowskiego do Wójtówki i dalej do Czerniakowa. Dalszą trasę wytyczono równolegle wzdłuż traktu, z ominięciem fortów na Czerniakowie ulicą Okrężną, aż do Wilanowa.

Na całej trasie ułożono, na podkładach bukowych i sosnowych, lekki tor pod trakcję konną z szyn o ciężarze 12 kilogramów na metr bieżący. Na trasie zbudowano 5 mostków o łącznej długości 14 metrów, na murowanych przyczółkach z cegły  i z belek stalowych.

Stację początkową usytuowano na rogu dzsiejszych ulic: Belwederskiej i Sulkiewicza. Na placyku o powierzchni 200 m2 zbudowano poczekalnię dla pasażerów, stajnię dla koni, remizę dla wagonów, magazyny, warsztaty i pomieszczenia gospodarcze. Na tysięcznym setnym metrze trasy zbudowano drugą stację kolejki, przystanek Marcelin, z mijanką. Następną mijankę zbudowano we wsi Wójtówka przy Trakcie Czerniakowskim. Na przystanku tym usypano peron ze żwiru, a w poczekalni uruchomiono bufet. Kolejny przystanek powstał przy klasztorze Bernardynów, przy obecnej Bernardyńskiej. A następny, w Czerniakowie, gdzie usypano peron ziemny z mijanką i zbudowano krytą poczekalnię.

Co za tempo! 16 maja 1891 pierwszy pociąg konny rusza do Czerniakowa!

W dniu 10 maja 1891 roku, pierwszy odcinek kolejki, dochodzący do Czerniakowa, był już gotowy. Zarząd Kolei Konnej Wilanowskiej zawarł umowę z firmą Jamiołkowski na dostawę uprzęży oraz koni i wystąpił o zezwolenie na prowadzenie ruchu pasażerskiego na tym odcinku. Już w dniu 16 maja, tego samego roku, o godzinie 19-tej, wyruszył pierwszy pociąg konny, na razie tylko do Czerniakowa.

Tymczasem, kontynuowano prace na dalszej trasie, do Wilanowa. Do jesieni przeprowadzono prace niwelujące koronę torów, wymurowano przyczółki mostowe i wytyczono przebieg kolejki wokół Fortu Czerniakowskiego (od współczesnej ul.Powsińskiej, przez Pl.Rembowskiego, ul.Okrężną i dalej wzdłuż Powsińskiej do Wilanowa). Wczesna zima w 1891 przerwała prace, które ruszyły w marcu 1892 roku. Odcinek kolejki prowadzący do Wilanowa ukończono w połowie kwietnia i ponownie zwrócono się o techniczny odbiór nowego odcinka. Po przeprowadzonej kontroli, spółka Kolej Konna Wilanowska otrzymała już stałe zezwolenie na prowadzenie ruchu publicznego na całej trasie, od stacji Belweder do stacji Wilanów.

Cała linia kolejki wąskotorowej miała ok. 7 kilometrów długości. Ostatecznie, na trasie kolejki usytuowane zostały następujące stacje i mniejsze przystanki: Belweder, Promenada, Marcelin, Bogucin, Sielce, Wójtówka, Klasztor, Czerniaków, Święty Jan i Wilanów.

Kolejny rok i już cała trasa

Uroczystość otwarcia całej trasy odbyła się 5 maja 1892 roku, na moście zbudowanym nad rowem oddzielającym pola czerniakowskie od pól wilanowskich, tuż obok przydrożnej figury św. Jana Nepomucena (dzisiaj stojącej przed budynkiem telewizji TVN). Linię poświęcił ksiądz rektor Zygmunt Chełmicki. Z licznych relacji ówczesnej prasy warszawskiej , możemy dowiedzieć się o wielu szczegółach tej uroczystości. O przepięknej pogodzie, która uświetniła dzień otwarcia linii kolejki, o wypożyczalni kucyków i koni w Wilanowie, o wykwintnych pasażerach jadących w wagonie, o ubiorze konduktora i kontrolera ruchu, o św. Bonifacym, patronie kasjerów i o restauracji w Wilanowie.

Uruchomienie pierwszej kolejki wąskotorowej w Kongresówce stało się wielkim wydarzeniem. Tak, jak modne były dotychczas niedzielne wycieczki parostatkiem do Młocin, tak teraz stały się modne wycieczki kolejką do Wilanowa. W pogodne dni frekwencja była tak duża, że uruchamiano dodatkowe pociągi konne. Już w pierwszym roku działalności kolejki przewieziono 120 tys. pasażerów, którzy za tę przyjemność zapłacili olbrzymią sumę ok. 7 tys. rubli. Po odliczeniu kosztów zysk okazał  się tak znaczny, że natychmiast rozsprzedano wszystkie udziały spółki. W światku finansowym Warszawy zawrzało. Zaczęto obmyślać kolejne przedsięwzięcia tego typu i w ten sposób, turystyka i rekreacja, wybiły się w naszym mieście na pozycję jednych z najważniejszych dziedzin ówczesnego stołecznego biznesu.

1896 - Para buch

W roku 1896 linię przedłużono do Konstancina, a następnie do Piaseczna. Napęd konny zastąpiono lokomotywami parowymi zakupionymi w niemieckiej firmie Orenstein&Koppel. Oprócz pasażerów kolejka zaczęła przewozić także towary z cegielni i papierni w Konstancinie. Prawie całkowitej zagładzie kolejka wilanowska uległa w 1915 roku podczas ewakuacji wojsk rosyjskich z Warszawy. Czego nie dało się zabrać, zostało spalone. Okupacyjne wojska niemieckie uruchomiły ją ponownie w roku 1916, sprowadzając z Niemiec mocne parowozy oraz nowocześniejsze wagony. W  takim kształcie kolejka funkcjonowała przez cały okres międzywojenny. Ponownej dewastacji dokonano w 1944 roku przez wycofujące się oddziały wojsk niemieckich. W maju 1945 roku uruchomiono kolejkę na trasie z Belwederskiej do Iwicznej, a w 1957  skrócono do Wilanowa. Ze względu na rozbudowę miasta, kolejkę wilanowską całkowicie zlikwidowano w 1971 roku.

Tomasz Trepka

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Copyright © Sadyba24.pl             O nas   |    Zostań reporterem   |   Reklama   |    Kontakt    |   Modyfikacje: Tomold